piątek, 21 stycznia 2011

Przewaga kota nad psem


1.       Kot sra ci w buty tylko wtedy, gdy jest na ciebie naprawdę wściekły.
Pies sra za każdym razem, gdy zapomnisz go wyprowadzić.
2.       Kot siedzi cicho, gdy sąsiad  z piątego wraca o 4 nad ranem. Jak każde rozsądne stworzenie – śpi.
Pies budzi pół bloku i skutecznie rujnuje dobrosąsiedzkie stosunki.
3.       Kot nie wychodzi na spacery, więc się nie utytła jak ostatnia świnia.
Wyprowadź psa wiosną/jesienią/ ciepłą zimą. Godzina roboty – sprzątasz korytarz, siebie i kundla. Sprawdzone empirycznie. Kot przygląda się tym zabiegom z drwiącym spojrzeniem przymrużonych oczu rozkosznie wyciągnięty na fotelu.
4.       Nawet jak kotu jedzie z paszczy, nie pcha ci tej japy non stop na kolana i nie ziaje prosto w nos.
Co robi pies – wiadomo. Od czarownej woni  kapcie spadają.
5.       Kot chowa pazury, a to oznacza bezszelestne poruszanie się po mieszkaniu, co ważne szczególnie w porze ciszy nocnej.
Pies tej sztuki jeszcze nie posiadł. Rysuje pazurami parkiet, szczególnie na zakrętach.
6.       Gdy boli cię wątroba, mur beton, kot się na niej położy i ją wygrzeje.
Pies tylko popatrzy i pójdzie na swoje posłanie. Zero bioenergoterapii.

Przewaga psa nad kotem.

1.       Mając kota – tyjesz. Siedzisz i nic nie robisz.
Mając psa – chudniesz i nawiązujesz nowe znajomości.
2.       Mając kota – wyrzucasz sterty kup narażając się na trujące stężone wyziewy z kuwety.
Mając psa robisz elegancki skłon na świeżym powietrzu i już wszyscy wiedzą, że nie tylko jesteś  eko, ale również w świetnej kondycji.
3.       Gdy ktoś się do ciebie włamie, kot czmychnie na szafę i jeszcze ogonem wskaże, w której książce schowałeś zaskórniaki.
Pies własną piersią i jazgotem obroni twoje mienie.
4.       Kot ma swoje zdanie na każdy temat. Jak nie chce, żebyś go głaskał, pokaże ci to w bardzo obrazowy i nieco bolesny sposób. Jak chce zniknąć – znika, nawet na 30 m kwadratowych. Szukasz bezskutecznie pół dnia. Wychodzi, kiedy zechce. 
Pies ma zawsze takie zdanie jak ty. No, dobrze wychowany pies.
5.       Zaaplikowanie psu tabletki: trochę wątrobianki i z głowy.
Zaaplikowanie kotu tabletki – fizycznie niemożliwe.
6.       Gdy masz chandrę, kot ma cię w dupie. Orbituje we własnym świecie.
Pies nie odstępuje cię na krok.


Czyli najlepiej mieć rybki. I to jeszcze z automatycznym podajnikiem paszy i tlenu. Rewela.  J

Ruskababa się bulwersuje


No zbulwersowałam się. Tak całkiem serio. No bo jak to tak, dzieciak 9 lat i sam nie umie kromki chleba masłem posmarować? Ubrań swoich z łazienki zabrać i ładnie na krześle powiesić? Gaci do kosza na brudy wrzucić?

Bulwersso.

KOCHANE MATKI - POLKI, PRZEMILI OJCOWIE – POLACOWIE

Jak se pościelesz tak się wyśpisz. W tym przypadku przychówek to pościel, więc uważać proszę.

Dzisiaj: smarujesz małolatowi kanapki (chociaż nie ma niedowładu)
Jutro: smarkacz nie podniesie cię z podłogi jak dostaniesz udaru
Dzisiaj: wynosisz za bachorem ubranka z łazienki, pierzesz, prasujesz i syry w skarpeteczki mu wpychasz
Jutro: Bachor już podrośnięty (ale wciąż przepełniony poczuciem bycia pępkiem świata) odwiedzi cię , by zabrać twoją emeryturkę i nawet bułek nie przyniesie. Jeszcze opieprzy, że mamunia zupki nie ugotowała, bo po imprezie ma kaca, a na to rosołek najlepszy.

Chcecie mieć pokolenie tępych, leniwych, niezaradnych żłobów, proszę bardzo, sprzątajcie, wtykajcie kanapeczki, kupujcie dzieciakom egzaminy.

Ja emigruję.

Gdzie ci mężczyźni??

Ze smutkiem przeczytałam wiadomość od kolejnej WB (Wspaniałej Baby), że znów zawirowania i wiatry nieprzychylne.

Dziewczyny, co to się wyprawia?
 No gdzie ci mężczyźni??
Co za bzdury! – usłyszę zaraz – ja mam wspaniałego faceta, pracę rozwijającą umysłowo i duchowo, jestem spełnioną artystką i należę do 67 kółek gospodyń wiejskich na Facebooku. Jestem wciąż atrakcyjna, piękna, zadbana, moje dzieci chodzą jak w zegarku, a mąż mnie docenia i prowadzimy inteligentne rozmowy przy wytrawnym winie.

No, pogratulować.

Nie no, nic nie mówię, fajnie.

Ale tak na serio – prawdziwych facetów, facetów przez duże „F” to znam…. Zaraz zaraz… adin, dwa, tri…majcie oczy na tielebimkach, bo zaraz wyświetlę wynik… PIĘCIU.  Tomasz Kot się nie liczy, nie znam gościa, choć podziwiam piękną grzywkę Władimira. Swojemu kotu też taką zapuszczę, szałowa.

Ale wracając do tematu (jak każda baba, a zwłaszcza ruska – rozpraszam się łatwo) – tylko pięciu.

 Prawdziwy Facet jaki powinien być każda chyba wie? Żadne tam zbroje i kwiaty w zębach, zero serenad pod balkonami odrapanego bloku z lat 70-tych i nie o rum-antyczne patrzenie w gały tu chodzi.

No dobra, wyłuszczę, żeby ewentualni czytelnicy rodzaju męskiego (lub dziewczyny, które to czują, ale nie umieją łopatologicznie chłopu wyjaśnić) wiedzieli i wiedziały:
Facet przez „F” owszem, kolegów ma, ale dzieli uczciwie czas między znajomych i rodzinę. Ba, więcej, znajomych ma takich, że rodzinę dopuszcza do kontaktów bez szkody dla żadnej ze stron.
Kobietę nie tylko kocha, ale również inteligentnie szanuje – wie, kiedy odpuścić w kłótni, dzwoni, jak dojedzie, sprząta łazienką, jak widzi, że baba wypompowana, kocha nie tylko z bliska, ale również z daleka. Tzn. pamięta o niej na wyjazdach służbowych i prywatnych. Więcej dodawać chyba nie muszę? ZAUFANIE zobowiązuje, panowie. Jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie itp., nie rób kobiecie co tobie niemiłe, chyba już ostatnie mondzioły i cepy życiowo nieprzystosowane załapały.
Przede wszystkim zaś ROZMAWIA ze swoją babą. Opowiada, dzieli się wrażeniami, wydarzeniami, przemyśleniami (oczywiście na miarę męskiego charakteru), a na dodatek słucha uważnie co ona ma do powiedzenia. Gdy trzeba, wspólnie świętuje, gdy trzeba, pocieszy, gdy trzeba, wdzięczność ogniście wyrazi. Wie, co robić, bo baba własna jak druga skóra.
Zaradny życiowo jest na tyle, że robotę zawsze znajdzie. Nie ma znaczenia, czy DHL-em jeździ, czy ma własną firmę – o rodzinę dba jak potrafi, nie każdy Rockefeller i dobrze. Ale nie siedzi na kuroniówce ani w Realu na kasie na 2/17 etatu. Pracy się nie boi, o siebie i rodzinę walczy.
No i dzieci – Facet nie tylko przychówek ma, ale nawet się nim interesuje. Kąpie, ubiera, karmi, gra w piłkę, wozi lalki w wózkach na spacery, pije herbatkę z misiami i chodzi do kina na bajki. Entuzjastycznie wita każdy nowy bohomaz. Bohomazy podpisane TATUŚ skrzętnie kolekcjonuje. Nie wyobraża sobie wakacji bez dzieci. W miarę możliwości jest na każdym przedstawieniu, akademii i dniu ojca w przedszkolu/szkole. Pomaga odrabiać lekcje i cierpliwie odpowiada na miliony pytań CZEMU. Umie wytłumaczyć. Nie wini dziecka za to, że wymiotuje, płacze, ma gorączkę i przeszkadza w libacji/filmie/imieninach Stacha. Sprawia, że każdy dzieciak, nawet ten 45-letni, ma poczucie, że gdyby nawet waliło się i paliło, u taty zawsze znajdzie kąt.
Bywa oczywiście leniwy, zapominalski, spóźnia się czasem albo podłogi pod łóżkiem nie domywa. Czasem pali, czasem nie umie tańczyć, ma nadwagę. No i co? I tak jest Facetem.

No i właśnie takich oto przedstawicieli tego szlachetnego gatunku znam dokładnie PIĘCIU.  Wszyscy zajęci i przynależni (na szczęście) do WB.

Ech, dziewczyny… Z drugiej strony – lepiej chyba być samej niż godzić się na byle co, Faceta zastępować erzacem mizernym… Chudą miernotą z przerostem ego i kompleksami… Nie, no, co ja mówię, stanowczo lepiej!!!

Tylko czasy jakieś takie…  Sprzyjające mierniactwu. Miałkości charakteru. OSŁA-biające.

Może czas założyć wieczorówkę dla panów???
Dyplom z rycerskości/odpowiedzialności/galanterii(eleganckiego zachowania, nie wyrobów skórzanych!) Itepeitede.

Ech, ruskababo, zwal tę chustkę ze łba, zrzuć walonki i idź spać. I tak śnisz na jawie…

niedziela, 16 stycznia 2011

Dzieci rosną, niestety!

No tak. W duszy każdy ma dwadzieścia, a Przychówek rośnie. I siwe kłaki na łba szczycie i fałdziochy na brzuchu też rosną radośnie.
Siedzi ruskababa w nieśmiertelnej flanelowej piżamie, czaja z mięty i cytryny wsysa wspominając z rozrzewnieniem jak to pięknie było, gdy Przychówek dopiero zaczynał się rozkręcać... To znaczy jak miał tak ze trzy wiosny.

No, na ten przykład:

MAŁYSZOMANIA

Adam skacze, cała Polska razem z nim. Wiele lat temu, więc wicie rozumicie. Pamiętacie klimat.
Gorączka oczywiście odbiła się również na Przychówku. Podczas ścielenia wyra zaczynają się skoki narciarskie (z góry pościeli na materac). Przychówek rzecz jasna robi za Adama, ruskababa zaś za reportera i przeprowadza z nim wywiad:
- Małyszu! Co nam powiesz przed skokiem?
- Jobię to dja was!


WĘDKARZ??

- Mama, coś ci powiem.
- A co?
- Ania Unia.
- A co to jest Ania Unia?
- To jest taki pan.
- A co on robi?
- Kopie ziemię.
- Kopie ziemię??
- Tak, traktorem kopie. I łopatą nawet.
- A po co on kopie ziemię? Po co on kopie dziury w ziemi?
- Żeby ludziom obcym do butów weszły robale.
.....
- Mama, znów coś ci powiem.
- No powiedz.
- Ania A.
- A kto to jest Ania A?
- To jest taka pani.
- I co ona robi?
- Też kopie ziemię.I piach. I trawę. I robale...


AROMATERAPIA.

Mega centrum handlowe w okresie przedświątecznym. Na korytarzach pełno dodatkowych stoisk kolorowych, błyszczących, świecących i furczących. Oczywiście musimy zwiedzić je wszystkie. Przed ostatnim bronię się, wyczerpana do szczętu:
- Misiu, tam nie idźmy, tam nie ma co oglądać.
- A czemu?
- Bo tam są tylko perfumy.
- Aaaa...
Dziecko grzecznie daje się wyprowadzić na zewnątrz.
W drodze do samochodu nagle pada pytanie:
- Mama, a czemu ty nie używasz perfum?
- A skąd wiesz, że nie używam?
- Bo nie pachniesz.
- Bo... po prostu nie lubię.
- Aaaa - odpowiada dziecko i dodaje konfidencjonalnie - a wiesz, że babcia Zosia też nie używa?
- Tak? - rzucam machinalnie, gorączkowo wypatrując naszego pudła, bo oczywiście zapomniałam, gdzie zaparkowałam. Dodaję lekko bez sensu, żeby podtrzymać konwersację: - A czego babcia używa?
- Vanisha - odpowiada skrzat z przekonaniem.


ZNAWCA 

Znów moloch. Oczywiście przed wyjściem siku nie było i gdy w wózku sklepowym jest już jakieś 500 kg  pada nieuchronne:
- MAMA! SIKU! TERAZ!
I dziecko sinieje na gębofonie robiąc dziwne skłony.
Lecimy więc jak wiatr przez  niezliczone kilometry korytarzy, wpadamy do damskiej, a tam kolejka. Przychówek karci mnie publicznie wskazując ustęp dla inwalidów:
- Mama! To ty nie wiesz, że jak się bardzo chce, to trzeba od razu do gubikacji dla kulejących??


Ale, ale!! Dzieciak leci w górę jak szalony, spodni i bluzek nie nastarczam, wciąż za krótkie rękawy, ale teksty radosne wciąż umilają naszą szarawą egzystencję.

Np dzisiaj:
Wieczór wygłupów. Śmiejemy się, gilgoczemy, uciekamy przed sobą. W końcu klaszczę plaskacza w wypięty chudy dziecinny tyłek wołając z triumfem: - Złapałam pupkę!
Na to Przychówek wykrzywiając się niemiłosiernie i wiercąc jak psiak, który goni za własnym ogonem:
- O jej! To ja mam pupkę? Uuu, jaka niewygodna! Jakaś taka za mała!!