poniedziałek, 31 stycznia 2011

EGIPT DLA UŁANÓW

Mekka polskich turystów stanęła w ogniu zamieszek. Od razu wszyscy trąbią, że planując wakacje należy dokładnie wiedzieć, dokąd się wyjeżdża, znać sytuację polityczną i gospodarczą kraju i regionu oraz liczebność partii rządzącej. Nie mówiąc o kolorze spodni szefa rządu. Oczywista oczywistość.

Tere fere kuku, żeby nie powiedzieć dosadniej.

Tak, tak, widziałam dzisiaj (o przepraszam, wczoraj) sondę uliczną z Poznania i pusty śmiech ogarnął ruskobabowy organizm.  Rzeczywiście, każden jeden turist stosy lektur taszczy do chaty przed wyjazdem zagranicznym, śledzi wiadomości nie tylko w „Jedynce”, ale co najmniej na CNN, a co ambitniejszy również na Al Jazeerze (oczywiście w oryginale, nie tej anglojęzycznej).

Ten sam przeciętny, statystyczny Polak kupuje tylko żywność z czystych ekologicznie polskich pól, wystrzega się ciuchów z Chin i zabawek z Tajlandii, sprząta po Burku, segreguje butelki po napojach, na zakupy biega pieszo z ekologiczną torbą (nigdy w niedzielę) i z życzliwym uśmiechem zachęca przedstawicieli mniejszości narodowych oraz gejów do zamieszkania w sąsiedztwie.
Regularnie sprawdza stan wałów przeciwpowodziowych i skutecznie oraz trwale naprawia je w czynie społecznym podczas suszy (jest przewidujący). W sezonie zimowym co i rusz odśnieża płaskie dachy. Samorzutnie sprząta pobliskie trawniki. Utrzymuje w czystości infrastrukturę wspólną ze szczególnym uwzględnieniem klatek schodowych, wind, przejść podziemnych i przystanków autobusowych.
Piwa już dawno nie żłopie litrami, o „Kiepskich” zapomniał, telewizor wyrzucił i wieczory spędza na budujących dyskusjach z przyjaciółmi i rodziną lub wspólnym czytaniu literatury klasycznej. Nie wyłączając również rosyjskiej, ma się rozumieć.

Utwory ambitne jak „Majteczki w kropeczki” lub „Jesteś szalona” kwituje delikatnym skrzywieniem szlachetnych ust, kupuje wyłącznie oryginalne płyty z muzyką offową lub klasyczną. Wielbi jazz, balet i oryginalną sztukę ludową. Tworzy wyłącznie zaangażowane społecznie murale o wysokim poziomie wyrazu artystycznego i zaskakującym ujęciu głębi problemu, idealnie wtapiające się w otaczający je entourage.

Statystyczny Polak czas wolny spędza aktywnie w gronie rodzinnym, leżak na plaży już mu zbrzydł, więc rowerem przemierza szlak zamków krzyżackich. Czyta dzieciom codziennie, kupuje światłą prasę i nie ogląda stron pornograficznych. Regularnie biega na badania profilaktyczne i po każdym posiłku nitkuje zęby. NIGDY nie ma łupieżu i grzybicy stóp.
Jest gentlemanem w każdym calu oraz uprzejmym i ostrożnym kierowcą. Nigdy nie jeździ na cyku, zawsze zatrzymuje się przed przejściem dla pieszych i prędzej by umarł, niż wyrzucił torebkę po chipsach przez okno auta. Nie mówiąc o tym, że oczywiście chipsów nie jada.  Preferuje SlowFood i rodzinne gotowanie według najnowszych zaleceń dietetycznych.

Jest otwarty i ciekawy świata, szanuje poglądy różne od własnych. Nie tworzy spiskowych teorii dziejów i nie kupuje obrazów typu „Hołd Smoleński” lub Jan Paweł II z papierowych kulek. Zamiast tego czyta książki Papieża i o Papieżu. Nigdy nie feruje wyroków, zanim nie pozna wszystkich „za” i „przeciw”.  Potrafi przyznać się do błędu i korygować własne poglądy. Uczy się całe życie.

No i oczywiście doskonale orientuje się w sytuacji polityczno-społecznej wszystkich państw, szczególnie afrykańskich i azjatyckich.

Dlatego właśnie dzisiaj, leżąc w wyleniałym fotelu i oglądając relacje z ulic Kairu powiedział do szwagra spoczywającego na fotelu po drugiej stronie jamnika:
„Kurwa, Zdzichu, a my i tak tam pojedziemy, nie? Pokażemy czarnuchom, jak się rozpierduchę robi, jak będzie trzeba. Wszyscy z klatki już w Egipcie byli, nie będą mnie fagasy straszyć jakimiś rozróbami, pierdolę.”


Tak, bo przede wszystkim cechuje nas…. No, użyjmy eufemizmu: fantazja ułańska.

Na pohybel.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz