niedziela, 16 stycznia 2011

Dzieci rosną, niestety!

No tak. W duszy każdy ma dwadzieścia, a Przychówek rośnie. I siwe kłaki na łba szczycie i fałdziochy na brzuchu też rosną radośnie.
Siedzi ruskababa w nieśmiertelnej flanelowej piżamie, czaja z mięty i cytryny wsysa wspominając z rozrzewnieniem jak to pięknie było, gdy Przychówek dopiero zaczynał się rozkręcać... To znaczy jak miał tak ze trzy wiosny.

No, na ten przykład:

MAŁYSZOMANIA

Adam skacze, cała Polska razem z nim. Wiele lat temu, więc wicie rozumicie. Pamiętacie klimat.
Gorączka oczywiście odbiła się również na Przychówku. Podczas ścielenia wyra zaczynają się skoki narciarskie (z góry pościeli na materac). Przychówek rzecz jasna robi za Adama, ruskababa zaś za reportera i przeprowadza z nim wywiad:
- Małyszu! Co nam powiesz przed skokiem?
- Jobię to dja was!


WĘDKARZ??

- Mama, coś ci powiem.
- A co?
- Ania Unia.
- A co to jest Ania Unia?
- To jest taki pan.
- A co on robi?
- Kopie ziemię.
- Kopie ziemię??
- Tak, traktorem kopie. I łopatą nawet.
- A po co on kopie ziemię? Po co on kopie dziury w ziemi?
- Żeby ludziom obcym do butów weszły robale.
.....
- Mama, znów coś ci powiem.
- No powiedz.
- Ania A.
- A kto to jest Ania A?
- To jest taka pani.
- I co ona robi?
- Też kopie ziemię.I piach. I trawę. I robale...


AROMATERAPIA.

Mega centrum handlowe w okresie przedświątecznym. Na korytarzach pełno dodatkowych stoisk kolorowych, błyszczących, świecących i furczących. Oczywiście musimy zwiedzić je wszystkie. Przed ostatnim bronię się, wyczerpana do szczętu:
- Misiu, tam nie idźmy, tam nie ma co oglądać.
- A czemu?
- Bo tam są tylko perfumy.
- Aaaa...
Dziecko grzecznie daje się wyprowadzić na zewnątrz.
W drodze do samochodu nagle pada pytanie:
- Mama, a czemu ty nie używasz perfum?
- A skąd wiesz, że nie używam?
- Bo nie pachniesz.
- Bo... po prostu nie lubię.
- Aaaa - odpowiada dziecko i dodaje konfidencjonalnie - a wiesz, że babcia Zosia też nie używa?
- Tak? - rzucam machinalnie, gorączkowo wypatrując naszego pudła, bo oczywiście zapomniałam, gdzie zaparkowałam. Dodaję lekko bez sensu, żeby podtrzymać konwersację: - A czego babcia używa?
- Vanisha - odpowiada skrzat z przekonaniem.


ZNAWCA 

Znów moloch. Oczywiście przed wyjściem siku nie było i gdy w wózku sklepowym jest już jakieś 500 kg  pada nieuchronne:
- MAMA! SIKU! TERAZ!
I dziecko sinieje na gębofonie robiąc dziwne skłony.
Lecimy więc jak wiatr przez  niezliczone kilometry korytarzy, wpadamy do damskiej, a tam kolejka. Przychówek karci mnie publicznie wskazując ustęp dla inwalidów:
- Mama! To ty nie wiesz, że jak się bardzo chce, to trzeba od razu do gubikacji dla kulejących??


Ale, ale!! Dzieciak leci w górę jak szalony, spodni i bluzek nie nastarczam, wciąż za krótkie rękawy, ale teksty radosne wciąż umilają naszą szarawą egzystencję.

Np dzisiaj:
Wieczór wygłupów. Śmiejemy się, gilgoczemy, uciekamy przed sobą. W końcu klaszczę plaskacza w wypięty chudy dziecinny tyłek wołając z triumfem: - Złapałam pupkę!
Na to Przychówek wykrzywiając się niemiłosiernie i wiercąc jak psiak, który goni za własnym ogonem:
- O jej! To ja mam pupkę? Uuu, jaka niewygodna! Jakaś taka za mała!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz